Przemek Królicki i Piotr Paprocki są przyjaciółmi od czasów nastoletnich. Dziś Przemek jest prawnikiem, a Piotr misjonarzem. Obaj założyli rodziny. Mają po 40 lat, ale ich przyjaźń trwa.
Przemek i Piotr angażują się w 4 Muszkieterze, o którym pisaliśmy kilka miesięcy temu. W tym roku, na początku listopada, uczestniczyli w Muskathlonie w Nepalu. Z Przemkiem i Piotrem rozmawia Adam Adamus.
Co to jest Muskathlon?
Piotr: To festiwal biegowy zainicjowany przez naszych przyjaciół z organizacji 4M (4 Muszkieter) w Holandii 10 lat temu. Łączy akcję charytatywną z biegiem sportowym lub zwykłym marszem (trekkingiem) w najbardziej zubożałych miejscach na ziemi. Nazwa wywodzi się od połączenia słów: muszkieter i maraton. Wydarzenie wspiera osoby i społeczności o niezaspokojonych codziennych potrzebach materialnych.
Przemku, dlaczego zdecydowałeś się na udział w Muskathlonie?
Przemek: Zainspirowały mnie informacje o akcji i znajomi, którzy wzięli w niej udział. Widziałem zdjęcia i zrozumiałem, że to może być przygoda życia, którą chcę przeżyć. Zmotywował mnie też fakt, że jedziemy pomóc ludziom z nepalskich wiosek. Na wyjazd można zabrać ze sobą kogoś bliskiego i pomyślałem, że zaproszę 13-letnią córkę i pokażę jej, jak skromnie i biednie żyją niektórzy ludzie. Dzięki temu poczuje wdzięczność za to, co posiada i za możliwości, które wydają się nam oczywiste.
Piotrze, a dlaczego ty tam pojechałeś i to drugi raz?
Piotr: Byliśmy wcześniej zaangażowani w Nepalu, mamy jakieś kontakty. Chcemy, żeby Królestwo Boże mogło się tam rozrastać i ewangelia docierała do miejsc, w których jeszcze jej nie ma. Muskathlon daje nam dwie możliwości. Pierwsza, misja charytatywna, daje chętnym okazję do pomagania. Ale jest też druga gałąź - pomagając chcemy mówić innym o tym, co Bóg uczynił w naszym życiu.
W jaki sposób zbieracie fundusze i datki dla ubogich?
Piotr: Każdy uczestnik musi zebrać 10 tysięcy zł na wyjazd i pomoc. Na zachodzie Europy zbierają tyle samo euro lub funtów. W Polsce kwota dziesięciu tysięcy jest już osiągalna. Zawiera się w niej cena biletu, a to, co zostanie, przeznaczamy na wsparcie miejscowej ludności. W Holandii od początku istnienia Muskathlonu zebrano ponad 20 milionów euro. W Polsce mieliśmy dopiero drugi Muskathlon, więc nasza pomoc to kilkadziesiąt tysięcy złotych.
Komu pomagacie?
Przemek: Pomoc przekazujemy ludziom z doliny Jorayal, zamieszkałej przez kilkadziesiąt tysięcy osób.
Piotr: W tym roku przygotowaliśmy uczniom z lokalnych szkół trochę plecaków. Z kolei kobietom z Klubu Matek daliśmy termosy na herbatę.
Rozumiem, skąd plecaki dla uczniów, ale dlaczego termosy?
Piotr: To praktyczny prezent. Podobnie było w zeszłym roku, kiedy rozdawaliśmy koce starszym osobom, zamieszkującym dolinę wspomnianą przez Przemka. Termosy są potrzebne zimą do przechowywania ciepłej wody lub herbaty w czasie pracy na polu. Rolnicy uprawiają tam prymitywnymi sposobami swoje przydomowe poletka, na których dwa razy w roku zbierają ryż i raz pszenicę. Te poletka są najczęściej ich głównym źródłem utrzymania i pożywienia.
Czy chrześcijanie mogą udzielać pomocy?
Piotr: Pomocy może udzielać każdy, ale prawo nepalskie zabrania nawracania innych i publicznego mówienia o Bogu - o Chrystusie, czyli szeroko rozumianej przez nas ewangelizacji. Na szczęście w Nepalu ziemia jest świętością. Jeśli ktoś ma własny kawałek, może na nim robić w zasadzie, co chce - głosić ewangelię, nauczać, śpiewać, itp. Dlatego ważna jest pomoc chrześcijanom w zakupie ziemi, na której mogą zarejestrować kościół. Ale jeśli ktoś cię przyłapie, gdy rozdajesz literaturę chrześcijańską lub ulotki informacyjne danej wspólnoty, to lokalne władze szybko działają i deportują cię z kraju.
Co wam się podobało w Nepalu najbardziej?
Przemek: Ludzie. Ich prostolinijność, naturalność, uśmiech, radość, mimo bardzo trudnych warunków życia, ponieważ nie mają bieżącej wody w wioskach, ubikacji czy okna. Nie ma ogrzewania, bo klimat jest ciepły, ale zimą temperatura spada, a miejscami pojawia się śnieg. No i jest przepiękna przyroda.
Piotr: Podoba mi się to, że my, Polacy, możemy uczestniczyć w tak niezwykłej misji, służyć innym i mieć dobry wpływ na tamten świat.
Służba 4 Muszkietera skupia się na mężczyznach. A w waszej grupie były też kobiety i dzieci.
Przemek: Podobnie jak w innych krajach, tak i w Nepalu kobietom i dzieciom trudniej się żyje z powodu dyskryminacji. Wykorzystuje się ich do ciężkiej pracy. Dlatego termosy czy koce są dla kobiet, a plecaki dla dzieci.
Piotr: Chociaż 4 Muszkieter jest skierowany do mężczyzn, to zachęca do troski o bliskich. Jak widać na przykładzie Muskathlonu, nie chodzi o to, by mąż gdzieś pojechał się wyszaleć, ale by miał wpływ i pociągał rodzinę ku wyższym celom.
Podsumowując, to ważne, by ludzie nie myśleli, że takie działania dotyczą tylko misjonarzy. Dlatego myślę, że przykład Przemka - na codzień męża, ojca, ale też zajętego mecenasa, jest dużą inspiracją. Nie dość, że pojechał ze swoją córką w odległe miejsce, żeby pomagać ubogim, nie mogącym dać nic w zamian, to jeszcze poświęcił na ten cel czas, życie zawodowe i sporo pieniędzy. Koledzy, z którymi gra w kosza, widząc jego przykład, zaczynają się zastanawiać, czy nie powinni dołączyć i przeżyć coś takiego. To jest niesamowite świadectwo wiary.
Kolejna edycja Muskathlonu startuje za niecały rok. Szczegółowe informacje o jej dokładnym terminie i warunkach udziału wkrótce na stronie: 4muszkieter.pl/muskathlon/
© Ruch Chrześcijański Mt28. Wszelkie prawa zastrzeżone.